Caya Caulker to kolejne miejsce, które opuszczaliśmy dwa razy. Raz planowo o 7 rano na pokładzie motorówki Water Taxi i godzinę później, po tym jak musieliśmy zawrócić z powodu awarii silnika. Do kolejnej awari doszło w połowie drogi. Do portu dopłynęliśmy innym statkiem, który documował do nas umożliwiając przejście na jego pokład. Tak znaleźliśmy się w Meksyku :)
Przejścia graniczne to nic przyjemnego. Wypełnianie formularzy i stemplowanie paszportów w ogólnym zamieszaniu pod znudzonym okiem urzędników. Tu był porządek. Bagaże na środek, a my (wszyscy pasażerowie) pod krawężnik w jednej linii. Dyrygował nami uzbrojony oddział antynarkotykowy, żeby wszystko mógł obwąchać policyjny pies.
Przy granicy zawsze można znaleźć różne busy, które zabiorą Cię po "najlepszej" cenie i dowiozą "najszybciej". W rzeczywistości są najdroższe. Te dzisiejsze z Chetumal do Tulum były droższe aż o połowę. Z dwudziestoosobowej grupy chyba tylko pięć osób nie dało się naciągnąć. Do Tulum przyjechaliśmy po 4 godzinach wygodnym autobusem.
2 komentarze:
Bardo sympatyczne relacje. I te ciągłe powroty do punktu wyjścia ... to jak dwie podróże w cenie jednej. Pozdrawiam i czekam na więcej.
Super relacja, widoki rajskie, dlatego liczę na większa liczbę zdjęć
Pzdr
RS
Prześlij komentarz