"Stay hungry. Stay foolish" (Pozostań nienasycony. Pozostań nierozsądny) - S. Jobs, 2005 Stanford University commencement speech.

sobota, 2 sierpnia 2014

GWATEMALA MEKSYK BELIZE 2014 : INFORMACJE PRAKTYCZNE

2800 km w trzy tygodnie
TRASA :
Wrocław 2.V.2014 - Berlin - Madryt - GWATEMALA Gwatemala City - Flores (Tikal) - BELIZE Belize City - wyspa Caya Caulker - MEKSYK Chetumal - Tulum - Chichen Itza - Merida - Palenque - San Cristobal de Las Casas (Chamula i Zinacantan) - GWATEMALA Xela - jezioro Atitlan - Antigua - Gwatemala City - Berlin (przez San Salvador i Madryt) - Wrocław 25.V.2014

Ta sama TRASA (tak ją zapamiętamy) :
pierwsze burrito w hostelu Los Amigos we Flores - widok dżungli o zachodzie słońca ze szczytu piramidy majów w Tikal i czerń nocy poprzecinana blaskiem świetlików - snorkeling z rekinami i żółwiami morskimi w Hol Chan i Shark Ray Alley, domek przy plaży, owocowe koktajle i luzik bluzik na wyspie Caya Caulker - iguany w Tulum, chłód wody w Gran Cenote i plaże Morza Karaibskiego - doskonałość piramidy w Chichen Itza - ranki nad basenem w hostelu Nomadas, lekcja gotowania, wieczory na zocalo (głównym placu) i spacery uliczkami kolonialnego miasta - tajemnicze i piękne ruiny w Palenque oraz smak pierożków w barze przy kaskadach Agua Azul - szamani i magia kościoła w Chamuli - treking i wybuchy wulkanu Santiaguito oraz gorące źródła w tropikalnym lesie - barwni mieszkańcy wiosek wokół jeziora Atitlan, weranda w kwiatach, kolibry i chlebek bananowy - najlepszy w życiu stek w Antigua.

Ten rejon świata ma tyle do zaoferowania, że podobną pętlę można zrobić kilkakrotnie zatrzymując się zawsze w innych miejscach. Dużo dobrego słyszeliśmy o Semuc Champey w Gwatemali, wyspie Isla Mujeres w Meksyku, nadmorskim miasteczku Akumal z uwagi na łatwość obserwacji żółwi morskich niedaleko brzegu i ruinach w Yaxchilan do których można dotrzeć tylko rzeką. Warte uwagi są też cenoty w Cuzama, Homun i Abala (okolice Meridy), cenota X’keken obok Valladolid i Ik-kil niedaleko Chichen Itza (www.yucatansecrets.com)

Przy planowaniu podróży nie ominęłabym wyspy Caya Caulker, piramid majów w Tikal i Palenque, kościoła w Chamuli, wulkanów w okolicy Xeli i jeziora Atitlan. Dystans pomiędzy Xelą a jeziorem można pokonać pieszo idąc piękną trasą pomiędzy wulkanami i nocując w wioskach. 
Takie 3-dniowe trekkingi organizują różne biura, ale po zasięgnięciu wielu opinii wyróżniłabym dwa: GuateGuides, które zatrudnia lokalnych przewodników (byliśmy z nimi zobaczyć wulkan Santiaguito) oraz Quetzaltrekkers (www.quetzaltrekkers.com www.guateguides.com). My z takiej wyprawy ostatecznie, choć z wielkim żalem, zrezygnowaliśmy z powodu pory deszczowej.
Bardzo przydatna w podróży była aplikacja na telefon CityMaps2Go (działa w trybie offline).

chickenbus
KOSZTY PODRÓŻY:
GWATEMALA: Taksówka z lotniska w Gwatemala City na dworzec autobusowy kosztuje 70Q, zaś nocny autobus Linea Dorada do Flores to koszt 25$/os za tańszą pierwszą klasę (bilety kupiliśmy przez internet, przy czym płatności dokonuje się za pośrednictwem agenta AdrenalinaTours).
W Gwatemali bardzo popularnym wśród turystów sposobem przemieszczania są kilkunastoosobowe busy. Podróżowanie nimi jest bardzo wygodne, ponieważ kierowca podjeżdża pod hotel i odwozi pod wskazany adres. Zapłaciliśmy 150Q/os za przejazd z Xeli do  Panajachel i po ok. 100Q/os za przejazd z Panajachel do Antigua i z Antigua na lotnisko w Gwatemala City. Taniej jest chickenbusem, co może stanowić również pewną atrakcję.
Z busa skorzystaliśmy też na trasie San Cristobal – Xela. Na tym odcinku podróżowaliśmy z biurem AdrenalinaTours (8 godzin, 35$/os). Na granicy meksykańskiej kierowca pozbierał paszporty, opłaty i kwitki, które dostaliśmy przy wjeździe, przez co odprawa poszła bardzo sprawnie. Przez granicę gwatemalską musieliśmy już przejść z plecakami i przesiąść się do innego busa, który po nas podjechał. 
Wycieczkę do Tikal wykupiliśmy w hostelu Los Amigos za 100Q do czego trzeba doliczyć bilet wstępu za 150Q/os i 20Q/os za wejście na niedostępną część piramidy na zachód słońca. Wycieczka z Xeli do gorących źródeł Las Fuentes Georginas to koszt 115Q/os.

BELIZE: Za przejazd do Belize City z Flores zapłaciliśmy 20$/os. Na wyspę Caya Caulker popłynęliśmy za 5$/os z firmą San Pedro Belize Express Water Taxi (na granicy dostaliśmy bony na 50% zniżki). Do wyboru jest jeszcze firma Caya Caulker Water Taxi. Za rejs z Caya Caulker do Chetumal trzeba zapłacić aż 45$/os.
Snorkeling w Hol Chan to koszt 65$/os i nie da rady taniej (godne polecenia jest biuro Reef Friendly Tours).

MEKSYK: Komfort autobusów jest nieporównywalnie większy. Czyste i bezpieczne są też dworce. Ceny biletów za osobę kształtowały się następująco: Chetumal do Tulum 170 MXN (linie Mayab), Tulum do Chichen Itza 174 MXN (linie ADO, odjazd o 9:00), Chichen Itza do Meridy 142 MXN (linie ADO, odjazd o 17:15), Merida do Palenque 520 MXN (linie ADO, nocny, odjazd o 22:00), Palenque do San Cristobal 196 MXN (linie OCC).
Przejazd: Palenque - piramidy - wodospad Misol Ha - Agua Azul - Palenque to koszt ok.150-200 MXN (do tego należy doliczyć koszt biletów wstępu). Można też za 300 MXN wybrać wariant z przejazdem od razu do San Cristobal. Wycieczka z przewodnikiem do Chamuli i Zinacantan kosztuje 200 MXN/os (zbiórka pod krzyżem w San Cristobal codziennie o 9:30; Alex & Raul)
Podsumowując, koszt samego transportu (cała pętla 2800 km) wyniósł ok. 850 zł/os. Planując budżet należy doliczyć jeszcze wysokie koszty opłat granicznych.

SAMOLOT: Lecieliśmy Iberią z Berlina z przesiadką w Madrycie. Lotnisko w Hiszpanii jest ogromne i nowoczesne, więc nie ma problemu ze znalezieniem miejsca na odpoczynek. My mieliśmy wolnego aż 14 godzin (23 - 13) i wybraliśmy nocleg w jednym z hotelów w dzielnicy Madryt Barajas (jeden przystanek metrem linii 8 za 4,5euro/os). Przy wyszukiwaniu promocyjnych cen lotów zawsze korzystamy ze strony www.loter.pl lub www.fly4free.pl. Tym razem polecieliśmy za 1670 zł/os. W przypadku lotów z przesiadką w USA konieczna jest wiza, nawet gdy nie wychodzi się z lotniska.


koliber obserwowany z werandy hotelu Utz Jay
NOCLEGI:
Madryt (1 noc) - Hotel Barajas Plaza
Flores (1 noc) - Hostel Los Amigos POLECAMY 
Caya Caulker (3 noce) - Sophie’s Guest House (bardzo dobra lokalizacja i niska cena; dla bardziej wymagających obok jest hotel Sea Dreams)
Tulum (3 noce) - Tubo Tulum Hostel
Merida (2 noce) - Nomadas Hostel (z basenem) POLECAMY 
Palenque (1 noc) - Posada Nacha’n Ka’an
San Cristobal (3 noce) - Puerta Vieja Hostel
Xela (2 noce) - Casa Renaissance
Panajachel (3 noce) - Hotel Utz Jay POLECAMY
Antigua (1 noc) - Confort Hotel

Noclegi zarezerwowaliśmy przez internet korzystając ze strony www.tripadvisor.com www.booking.com i www.hostelworld.com. Łączny koszt noclegów dla dwóch osób wyniósł ok. 1900 zł (spaliśmy najczęściej w hostelach w skromnych, ale czystych pokojach dwuosobowych, kilka razy ze wspólną łazienką). Dwie noce spędziliśmy w autobusach (trasa do Flores i do Palenque). Hostele trochę można porównać do górskich schronisk; zawsze jest fajna atmosfera, ogólnodostępne stoliki, kanapy przez co łatwo można nawiązać nowe znajomości, wspólna kuchnia, stosy map i różnych informacji, a często także zajęcia z jogi, salsy, gotowania, wieczorki filmowe, ogniska i jak na tą część świata przystało koncerty mariachi :) 

czwartek, 22 maja 2014

GWATEMALA : JEZIORO ATITLAN

Zatrzymaliśmy się na trzy noce w Panajachel. Miasteczko to jest trochę bardziej turystyczne i trochę bardziej zadbane. Na koniec podróży, gdy mamy już większą ochotę na pizzę niż tortillę, jest w sam raz :)
Sn. Marcos la Laguna jest spokojne i urokliwe, ale malutkie. Czymś pośrednim wydaje się Sn. Pedro la Laguna (często wybierane przez backpackersów). Dobre opinie słyszeliśmy też o Sn. Cruz la Laguna. Santiago Atitlan z powodu ulewy oglądaliśmy jedynie zza okien tuk-tuka, trochę zdani na mało ciekawe atrakcje, które zechce pokazać nam kierowca. Zabrał nas do rodziny, która w tym roku sprawuje opiekę nad kukłą Maksimona. Trójka miejscowych klęczała przed nim i paliła z nim fajkę. W gablocie obok leżała zaś kukła Jezusa. Wyglądało to niezrozumiale. Z powagą i uwagą były pobierane jedynie opłaty od turystów. 

































Dwa oblicza pory deszczowej (pół godziny później). Po godzinie lało już do wieczora.

wtorek, 20 maja 2014

GWATEMALA : XELA

Xela, nikt nie używa długiej nazwy Quetzaltenango, to kolejne górskie miasteczko, ale już po drugiej stronie granicy. Załatwiamy lokalnego przewodnika, bo szlaki górskie nie są oznakowane i o 4 rano wstajemy na treking, zobaczyć aktywny wulkan Santiaguito. 
Dystans pomiędzy Xelą a jeziorem Atitlan można pokonać pieszo idąc piękną trasą pomiędzy wulkanami i nocując w wioskach. Takie 3-dniowe trekkingi organizują różne biura, ale po zasięgnięciu wielu opinii wyróżniłabym dwa: GuateGuides, które zatrudnia lokalnych przewodników (byliśmy z nimi zobaczyć wulkan Santiaguito) oraz Quetzaltrekkers (www.quetzaltrekkers.com www.guateguides.com).

Później czekamy .. aby po kilkunastu, a potem po kilkudziesięciu minutach przerwy oglądać kolejne erupcje :)


Xela to nie tylko świetna baza wypadowa na piesze wędrówki po okolicznych wulkanach, ale także pobliskie gorące źródła Las Fuentes Georginas, pięknie położone w tropikalnym lesie. Na tę porę roku to idealne miejsce, chętnie odwiedzane przez tutejsze rodziny.



Są oddalone od miasta o ok. 30 min drogi i to bardzo malowniczej.


niedziela, 18 maja 2014

MEKSYK : CHAMULA i ZINACANTAN

Codziennie o 9:30 spod krzyża przy katedrze lokalny przewodnik za 200 peso zabiera chętnych do pobliskich miejscowości Chamula i Zinacantan. Są one zamieszkane przez rdzenną ludność, bo określenia Indianie nie lubią. Niektórzy nazywają ich potomkami Majów. Społeczności te, choć rożne, żyją po sąsiedzku we wzajemnym szacunku i autonomii wobec władz państwowych. Rządy sprawuje w nich starszyzna. Mają własne prawo, język i zwyczaje. W Chamuli mają również swoją religię, choć sami nazywają siebie katolikami. Główne miejsce we wsi zajmuje kościół. Nie ma w nim jednak księdza, którego cytuję "wykopali" z miasta. Nie ma w nim też ławek, konfesjonału, ani nabożeństw. Wchodzimy do środka i zapiera nam dech. Miejsce absolutnie niepowtarzalne! Półmrok rozjaśniają setki smukłych świec poustawianych ostrożnie przy figurach świętych i na podłodze, która usłana jest pachnącym igliwiem. Na ziemi przy świecach w małych grupkach siedzą rodziny wraz z szamanami. Wpatrujemy się w nich, że aż nie wypada. A gdy szaman bierze do ręki kurę to gapimy się na całego nie mogąc oderwać wzroku. Intonując modły (a może zaklęcia) zatacza nią koliste ruchy nad świecami, a następnie wokół uzdrawianego. I to jest koniec dla kury, której sprawnie ukręca głowę. Rytuał kończy się zaś łykiem Coli dla wszystkich. Przewodnik wyjaśnia, że Cola stała się obowiązkowym elementem obrządku, podobnie jak Fanta i Sprite. Z niedowierzaniem patrzymy na niego, a ten prosi żebyśmy zwrócili uwagę na kolory świec. Są czarne, zielone, żółte, białe i czerwone tak jak napoje i tak jak kolby kukurydzy. Każdy kolor ma również przypisane znaczenie. A co z kurą? Przyrządza się z niej obiad. Kości są zaś po pewnym czasie rytualnie zakopywane w miejscu, gdzie chory stracił swojego ducha.  
Niby te obrządki dziwne, ale nie ma jak rosół z kury na chorobę, a i Cola zawsze jest u nas na święta ;) W książce Majowie A. R. Fiedlera czytamy, że Pan Ziemi, dla którego składana jest ta ofiara, to dla mieszkańców swój chłop, więc kurą nie pogardzi :) Przewodnik się uśmiecha, sądząc, że przyczyną jest raczej niska cena i łatwa dostępność. Książkę jednak bardzo polecamy, bo pełna jest zabawnych i ciekawych historii, spisanych przez autora, który mieszkał w Chamuli pół roku.





W Zinacantan pół roku temu z drzwi kościoła zdjęto kartkę o zakazie wnoszenia kur :) Nie dlatego, że zakaz zniesiono, lecz ponieważ każdy go przestrzega. Tu obowiązuje już zwierzchnictwo Watykanu. Z tej przyczyny zniesiono wielożeństwo, które wciąż jest możliwe w Chamuli.  Miasteczko to wzbogaciło się na hodowli kwiatów. Motywy roślinne zdobią stroje mieszkańców, przy czym szczególnie barwne są męskie koszule (jak po lewej). Wszyscy ubierają się zgodnie z tradycją. Gdy kobieta wychodzi za mąż za mężczyznę z sąsiedztwa, po przeprowadzce musi ubierać się tak jak inne mieszkanki. Liczy się społeczność, nie indywidualizm.
Przewodnik prosi, żebyśmy nie oceniali ich jako prymitywnych, lecz zachowujących tradycję. Akcentuje, że to wybór, a nie przymus. Dziewczyna robiąca dla nas tortillę ukończyła studia, tak samo jak jej siostra. 

Zatrzymujemy się również przy kratach, za którymi widać jedynie śmieci.


To więzienie (chwilowo puste). Skazani są w takich celach wystawiani przez 1-3 dni na widok publiczny. Utrata szacunku i poniżenie jest tu bardzo dotkliwą karą. Recydywistów natomiast wydala się z miasta. W sporach cywilnych i rodzinnych pomocni są mediatorzy, bo takich spraw się nie sądzi, a zawiera ugody. Choć Chamula rządzi się własnymi prawami takie umowy są respektowane przez władze państwowe.

Wycieczka miała jeszcze ciąg dalszy, ale relację już na tym zakończę :)

sobota, 17 maja 2014

MEKSYK : SAN CRISTOBAL DE LAS CASAS

Uliczką w dół, w górę i na najbliższą ławkę :) Tak wygląda nasz spacer po tym barwnym, górskim miasteczku. To chyba wysokość n.p.m. tak odbiera nam siły. Mijają nas miejscowi, zachodni turyści, uliczni sprzedawcy oraz wygnańcy z okolicznych wiosek. Łatwo ich poznać po strojach. Kobiety z Chamuli noszą spódnice grube i włochate, a z Zinacantan haftowane w kwiaty. Większość z nich idzie z naręczami szali i plecionej biżuterii. Kupujemy jeden, bo Kuba mimo gorących próśb stanowczo odmawia chodzenia w chustach. Mężczyzna w kwiatach?! Okazuje się, że tak, ale to dopiero w Zinacantan. Swoje rękodzieła oferują również zadomowieni tu przyjezdni. Część z nich określiłabym jako kolorowych ludzi drogi, dla innych ta wolność jakby stała się ciężarem i teraz bardziej przypominają włóczęgów.


Katedra i miejsce spotkań pod krzyżem. Widać też, że zaczęła się pora deszczowa

Pucybut to tu bardzo popularny fach. Tych spotykamy dziś w pracy kilka razy.

piątek, 16 maja 2014

MEKSYK : PALENQUE, MISOL HA i AGUA AZUL

Palenque to jedno z najbardziej intrygujących miast Majów jakie widzieliśmy (obok Tikal). Aury tajemniczości dodają opadające chmury i gęsta dżungla. Wiele jest tu jeszcze do odkrycia i tylko wyobraźnia podpowiada co mogą skrywać okoliczne wzgórza. Niektóre budowle są odsłonięte dopiero w części, co kontrastuje z warstwą naniesionej przez setki lat ziemi, zarosłej bujną roślinnością i wielkimi drzewami. Zaletą tego miejsca jest też możliwość zaglądnięcia lub wejścia do niektórych piramid.




Misol Ha to całkiem imponujący wodospad, który ogląda się również od tyłu. Z latarkami, brodząc w wodzie można też wejść do groty wewnątrz góry.


Ostatni przystanek to wodospady Agua Azul. Przyjemny spacer wzdłuż rzeki daje widok z jednej strony na kaskady, a z drugiej na wioski. Są one trochę głębiej, bo tuż przy ścieżce porozstawiane są budki z pamiątkami lub jedzeniem. Nasz "bar" wygląda niepozornie, ale pierogi są pyszne i wszyscy bierzemy dokładki :). To był udany dzień, który spędziliśmy w miłym towarzystwie Ani i Bartka, których serdecznie pozdrawiamy :) Oni pojechali od razu do San Cristobal (co jest fajną opcją, o której nie wiedzieliśmy wcześniej). My zaś wróciliśmy na noc do Palenque.