"Stay hungry. Stay foolish" (Pozostań nienasycony. Pozostań nierozsądny) - S. Jobs, 2005 Stanford University commencement speech.

niedziela, 27 lipca 2025

Islandia

Dzień 14

Niezwykle wdzięczni za wszystko co udało się zobaczyć i doświadczyć, wracamy.  Cel na dziś - DOM, DOMECZEK, SWEET HOME :) 

Kasia, Mirek, Marta, Leo, jesteście niesamowici! Dziękujemy!





















piątek, 25 lipca 2025

Islandia - wulkan

 Dzień 13


Udało się, pętla wokół wyspy domknięta :) No to pojechaliśmy dalej i przeszliśmy jeszcze kolejne 10 km, żeby zobaczyć wulkan Fagradalsfjall. Lawa (ta z brzegu) była miejscami przyjemnie ciepła, a nad dalszą falowało gorące powietrze. Spektakularny pokaz sił natury. Chłopaki zebrały pełne kieszenie tych niezwykłych kamieni. Są bardzo kruche i zaskakująco lekkie; jak czarny pumeks.












A wcześniej byliśmy w muzeum w Reykjaviku, ale co to przy aktywnym wulkanie. Nuda. Było to tylko jedyne na świecie muzeum penisa … z kawiarnią serwującą gofry w odpowiednim do konwencji tego miejsca kształcie ;) Muzeum bez ograniczeń wiekowych.













czwartek, 24 lipca 2025

Islandia - trekking do Glymur

 Dzień 12


Trekking wokół wodospadu Glymur. Czas przejścia 3,5 h. Stopień trudności jest określany jako umiarkowany, ale jak dodać do tego deszcz i wiatr (momentami prawie halny) to wcale łatwo nie było. Widoki bajka, a sama trasa też super ciekawa. Sporo podejść po głazach przy linach, przeprawy przez rzeki i to też takie które wymagały zdjęcia butów … dla dzieci mieliśmy klapki, my na boso. Dajemy 10/10.





















Zrobiliśmy pełną pętlę okrążając wodospad, najpierw szlakiem czerwonym, a powrót żółtym.




Jutro będzie kulturalnie, bo na 11 mamy bilety do muzeum :)



środa, 23 lipca 2025

Islandia - foki i konie

 Dzień 11


Dzień zaczynamy na farmie koni. Konie są wszędzie, swobodnie wypasają się na zboczach, dodając uroku i tak już pięknym krajobrazom. Pracują 6h po czym mają przerwę na drzemkę, a po 3 tygodniach pracy - wakacje  :) 

Po południu Ytri Tunga - plaża fok. 


Zupki i makarony z sosami z proszku wychodzą nam już bokiem. Naleśniki i TOSTY też. Wczoraj pierwszy raz zamówiliśmy obiad w bistro (duży burger to koszt 120 zł, a Adaś chciał dokładkę), dziś smażyłam kotlety z ziemniakami i mizerią, a na jutro zamówiliśmy śniadanie w hotelu*. Pociesza mnie myśl, że na niedzielę Babcia robi gołąbki :)


* Na śniadanie był chleb TOSTOWY. Kuba widząc moją rozpacz załatwił nam z kuchni pyszne bułeczki. Brawo mąż!